KS. JERZY ZAPRASZA

NAJSZCZĘŚLIWSZY DZIEŃ W ŻYCIU

Gazeta Polska Codziennie

"Szczęśliwy lud, który umie się cieszyć. Tacy zawsze chodzą w świetle Twego oblicza. Imieniem Twoim cieszą się nieustannie i wysławiają Twoją sprawiedliwość. Bo Ty jesteś ich pięknem i mocą, dzięki Twojej dobroci wzrasta nasza siła".  Psalm  89,16-18

 

 

Jest wiele powodów, by przypominać sobie najpiękniejszy dzień w życiu. Warto uświadamiać sobie wspaniałe chwile swego życia, wskrzesić je, gdy przyjdą ciężkie dni, by  przywrócić radość i uśmiech.

 

Pamięć o radosnych chwilach może pobudzać nas do dziękczynnej modlitwy, a nadto skłaniać do uwielbiania Boga.

 

Mamy również okazję złożenia świadectwa, które przecież tak bardzo się liczy w ewangelizacji.

 

Świadectwa proszę przesyłać (bez logowania) na adres: xjp@opw.pl

Można je składać anonimowo, choć większą  moc mają imienne.

 

 

 

 

 

57 Z Martą Przybyłą, nawróconą po uwikłaniu m.in. w okultyzm, rozmawia Karolina Goździewska   (za Naszym Dziennikiem)

Marta Przybyła mówi m.in.:

– Myślę, że w sercu każdego człowieka są uczynione ręką Stwórcy ustawienia fabryczne, które sprawiają, że – jak mawiał św. Augustyn – „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. W moim przypadku tak właśnie było, że próbowałam zakleić ogromną dziurę w moim wnętrzu różnymi substytutami szczęścia, które oferował mi świat. Przede wszystkim szukałam miłości w relacjach […]. Tkwiłam w związkach opartych na nieczystości. Myślę, że szczególnie młodzi ludzie czują potężną presję, żeby nie odstawać od świata, który mówi, że współżycie bez ślubu, pornografia i wyzywający ubiór są OK. Mało kto myśli, żeby iść z Duchem Świętym, skoro można z duchem czasu. Też byłam w tym gronie.

– Pod koniec szkoły podstawowej wymyśliłam sobie, że moja ponadprzeciętna wrażliwość jest powodem mojego cierpienia. Postanowiłam więc eliminować ją z mojej natury jako zbędny balast. Zaczęłam się fascynować mrokiem, okultyzmem, spirytyzmem, satanizmem […]. W późniejszych latach zaczęłam chodzić do wróżki, miałam epizod z kartami tarota. Fascynowało mnie zło. Pokora, dobro i łagodność były dla mnie wyrazem słabości i głupoty. Czułam satysfakcję, kiedy doprowadziłam drugą osobę do łez. Agresja i depresja to były moje dwa naprzemienne stany […]. Zaczęłam sięgać po alkohol, jakbym chciała zdezynfekować otwarte rany duszy. Tymczasem czułam, że zalewa mnie coraz większa ciemność i poczucie beznadziei. Potrafiłam leżeć w łóżku przez cały dzień. Nie miałam siły wstać. Byłam zwolenniczką aborcji, a także eutanazji – osoby starsze i chore otwierały listę widoków niepożądanych. Moje miejsce zamieszkania sąsiadowało z kościołem, a ja dostawałam szału, słysząc dzwony i sączącą się z głośników modlitwę.

– Mój rodzinny dom był skrajnie antyklerykalny. Nikt nie chodził do kościoła, dlatego po Pierwszej Komunii Świętej przez kolejne 23 lata nie pojawiłam się w kościele. Odmówiłam przyjęcia sakramentu bierzmowania. Na lekcje religii w gimnazjum chodziłam po to, żeby powtarzać zasłyszaną w domu opinię o tym, że Kościół i księża to samo zło i zaprzeczenie Dekalogu.

– Kiedy byłam na etapie szukania informacji o tym, jak oficjalnie wypisać się z Kościoła, usłyszałam o Mszy św. z intencją uzdrowienia duszy i ciała. Zareagowałam śmiechem i zaskoczeniem, jak można wierzyć w coś takiego. Widziałam jednak moich znajomych, jak wiara ich zmieniła. Jednocześnie uważałam, że jest to tylko gra na emocjach. Kilka dni przed Bożym Narodzeniem pojechałam na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie do kościoła pw. św. Michała Archanioła, by udowodnić znajomym ich błąd. Uważałam, że Boga nie ma. Nie istnieje. W kościele patrzyłam na ludzi z wielką pogardą, wzbierała we mnie złość. Kiedy po Mszy św. zaczęła się adoracja, zastanawiałam się, co to właściwie jest. Nigdy wcześniej nie brałam w niej udziału. Nie chciałam klęknąć jak inni. Tymczasem patrząc na białą Hostię, ja – walcząca ateistka – nagle doświadczyłam fali gorąca, która przeszyła moje ciało. Cała się zaczęłam trząść, a w sercu poczułam żywy ogień. Zaczęłam też płakać, łzy płynęły po mojej twarzy strumieniami. Doświadczyłam wówczas bardzo intymnej relacji ze Stwórcą. Od tej pory krzyż przestał być dla mnie kawałkiem drewna.

 

 

56 Tydzień temu brałem udział w pięknym wydarzeniu. Moi przyjaciele z Torunia zaprosili mnie na tzw. "Górę modlitwy". Na dworcu Toruń Główny wynajmują salę i tam przez kilka godzin, bez przerwy trwa modlitwa uwielbienia pieśniami i modlitwa wstawiennicza za miasto. Ostatnio poszli na całość i zorganizowali 24 h uwielbienia bez przerwy. Udało mi się dojechać tam i przemodliliśmy całą noc, przy dobrej muzyce. W ciągu dnia było też uwielbienie dla dzieci ;-)
To był piękny Boży czas, gdzie można było nabrać duchowych sił. Chwała Panu!

- Marek Janowski - Równopole, 30 III 19


55 Robet.Oppenheimer : Przed chwilą zajechałem do domu. Jestem brudny, przepocony, potargany, zmęczony....i szczęśliwy jak w dniu ślubu pół wieku temu! Polska rozbiła bank w kasynie. To co działo się podczas ŚDM przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Naturalnie czytałem te wszystkie reportaże i felietony w mediach dla oświeconych półgłówków - o fatalnej organizacji, zarośniętej łące na którą nikt nie przyjedzie... I dziś pytam: gdzie są autorzy tych majstersztyków czarnego PR? Pochowali się przezornie... Polacy - jesteście zajebiści! I nie pozwólcie sobie wmówić, że jest inaczej. 

 

54 Jestem z Gwatemali; mam 30 lat. U nas od 10 lat w każdej parafii jest obraz Miłosierdzia Bożego. Najszczęśliwszy dniem mego życia przeżyłem podczas ŚDM w Łagiewnikach w sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Nie mogłem z radości powstrzymać się od łez. To co tu przeżyłem przeniosę do mego kraju. 30 VII 16 ŚDM - Kraków

* * *

53 Drogi Księże piękny to dzień majowy i Święto Wniebowstąpienia, każdy z nas czerpie wiele radości z przebywania w obecności Boga Najwyższego i czerpania wielu radości  w oddawaniu Jemu Najwyższemu, Chwały w naszych najbliższych.

Jest to jeden z Najszczęśliwszych dni w moim życiu, kiedy widzę jak moja kochana wnuczka Lenka, z pewną już dojrzałością chrześcijańską, oczekiwała na ten dzień - dzisiaj powiedziała do swoich rodziców: "nie mogę uwierzyć, że dzisiaj jest już ten dzień, kiedy będę mogła Pana Jezusa przyjąć do swego serca". Piękne to słowa od 8 letniej dziewczynki.

Niech Pan Bóg będzie uwielbiony w Lence i wszystkich dzieciach, które po raz pierwszy przyjęły Pana Jezusa do swego serca. 8  V 16 – Bożena Kula – Bydgoszcz

 * * *

52 Mam na imię Basia. Do szkoły Maryi trafiłam zupełnie nie planowo bo całkowicie wykluczyłam ten pomysł, nawet nie wpisywałam go w grafik kalendarza bo zupełnie inne sprawy miałam zaplanowane. Ale Pan Bóg tak poukładał to wszystko, że w ostatniej chwili te sprawy zeszły na inny plan i nagle zrobiła się luka. W dniu rozpoczęcia 4 grudnia - w dzień imienin moja święta patronka postarała się o to bym jednak tam była i przeżyła to co przeżyłam. Nawet o finanse zadbała bo w prezencie uzbierałam w kopercie odliczoną kwotę. Decyzję podjęłam w ostatniej chwili na 1,5 godz. przed rozpoczęciem, dosłownie na gorąco. A Pismo św. mówi, że Królestwo Niebieskie zdobywają gwałtownicy! Wiedziałam, że to co boskie będzie dobre. Jechałam z dozą niepewności i bez przekonania bo nagle pojawiały się różne przeszkody, również miałam inne oczekiwania niż po pierwszym dniu. Ostatecznie w głowie miałam myśl, że najwyżej wrócę do domu. Prosiłam Pana Boga aby ukazał mi światełko, żebym poczuła to coś. No i drugiego dnia zaczęło się dziać. W szkole Maryi  idzie się z nią  za rękę. Już nie było odwrotu. Znalazłam tam coś niesamowitego, czego się nie spodziewałam. Spotkałam tam żywego Jezusa, nauczyłam się go prawdziwie uwielbiać, poczułam jego dotyk i słyszałam szept do mego serca – „Ty jesteś moją córką umiłowaną, twoje imię jest zapisane w Moim sercu’’. Kipiałam aż z duchowego uniesienia. Na tych rekolekcjach panował niezwykły klimat, pokój, oderwanie się od rzeczywistości przesiąkniętej chaosem. Była tam jedna wielka rodzina, każdy mówił językiem miłości, poszanowania, nie było wstydu łez, śmiechu czy radości. Duch Św. wylewał się obficie. Duch boży unosił się ponad niebiosa z serc uczestników. Najbardziej ujęło mnie oddanie się Jezusowi z aktem zawierzenia całkowite, szczere – po prostu dziecięce, pokorne, publiczne, indywidualne przed Najświętszym Sakramentem patrząc Jezusowi prosto w oczy. Twarzą w twarz. Było to dla mnie początkiem Nowego Życia w Chrystusie (tak jak hasło tego roku mówi) gdzie wchodząc w Rok Miłosierdzia mogłam sięgnąć do źródeł. Na pożegnanie każdy z uczestników otrzymał  indeks  z wpisem o ukończonym stopniu rekolekcji. Czuję się zaszczycona, że jako studentka szkoły Maryi mogę podzielić się radością i o Niej mówić. Podsumowując powiem tak – zakochałam się Szkole Maryi i serdecznie zapraszam na następne rekolekcje. Bo przez serce Maryi do serca Jezusa, nie ma innej drogi - kto szuka, na pewno znajdzie, kto pyta uzyska odpowiedź. W tej szkole nie ma ocen ani sprawdzianów, a każdy wychodzi z niej ubogacony i odnajduje swoją tożsamość. Chwała Panu! Barbara Dryl - Parafia M.B. Fatimskiej Bydgoszcz,12.12. 2015 r.

* * *

 

51 Pewnie nie będę oryginalna w swojej wypowiedzi. Takie dni w moim życiu były przynajmniej dwa. To dni narodzin moich dzieci. Trudno to wyrazić słowami, ale jest to tak wielki CUD jakiego człowiek doświadcza, że nawet teraz na samą myśl o tych wydarzeniach, czuję, że serce mocniej mi bije. Bez wątpienia dzień sakramentu małżeństwa też był niezwykłym dniem w moim życiu, bo od tego dnia nie jesteśmy juz dwoma odrębnymi światami, tylko tworzymy jeden.

Myślę, że szczęśliwe dni i te najpiękniejsze są wciąż jeszcze przede mną. Wszak życie jest piękne samo w sobie. Agnieszka Hoppa z Olsztyna, 11 IV 16

* * *

50 Najszczęśliwszy dzień w moim życiu to dzień mojego Chrztu Świętego, miałam wtedy siedem lat i zostałam ochrzczona w cerkwi staroprawosławnej (staroobrzędowcy) na Łotwie - poprzez trzykrotne zanurzenie, było to niezwykłe przeżycie dlatego wciąż to pamiętam. Zanurzenie odbywało się w balii - dookoła były zapalone świece, po chrzcie zawinięto mnie w nowy ręcznik założono mi zupełnie nowe ubrania. Wówczas ze względu na wiek pewnie nie zdawałam sobie do końca sprawy jak ważne jest to wydarzenie, teraz natomiast, z perspektywy czasu wiem, że Chrzest odmienia człowieka i jego życie przez zanurzenie w Chrystusie i człowiek rzeczywiście i realnie staje się nowym stworzeniem.

 Kolejny najszczęśliwszy dzień w moim życiu to przyjęcie Pierwszej Komunii Św., którą przyjęłam w wieku 35 lat. W cerkwi starego obrzędu prawosławnego nie ma Komunii Świętej, po przyjeździe do Polski w wieku 16 lat przez długie lata żyłam z dala od Boga i Kościoła. Po długiej i trudnej drodze nawrócenia trwającej od 2007 roku, Pan Bóg dał mi łaskę przystępowania do Sakramentów Świętych w 2013 roku. Dał też wyjątkowy prezent- w sposób przeze mnie nie zaplanowany  przyjęłam moją I Komunię Św.  w 2013 roku w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Chwała Panu! Julia z parafii św. o. M. Kolbe     

 * * *

49 Takich dni było wiele, jednak tylko kilka napełniły mnie dumą i nieogarniętą radością.

Pierwszym z nich było narodzenie mojej córki, która przyszła na świat "dosłownie" 9 miesięcy po naszym ślubie. 18 września - MY i 18 czerwca - córka. Jednak najpiękniejsze było to, że mogłem być przy jej narodzinach, patrzeć jak na świat przychodzi owoc naszej miłości. Jak zabiera pierwszy dech. Moment przecięcia pępowiny dał mi ojcostwo i nieogarniętą radość - byłem tak przejęty, że pani musiała przypomnieć mi co to nożyczki:). 

Kolejnym ważnym, pięknym dniem było nawrócenie, które dokonało się w roku miłosierdzia. Od tego momentu czuję obecność Maryi na każdym kroku. Modlę się codziennie co daje mi szczęście i spokój ducha. Cała ta aura pozwoliła mi nazwać swoje grzechy, wyzwolić się od nich, poza tym dopiero teraz zrozumiałem jak ważna jest miłość Boga w życiu rodzinnym. Zrozumiałem przesłanie Pana Jezusa "Błogosławieni Ci, którzy nie widzieli a uwierzyli". 

Cała otoczka nawrócenia, wewnętrzny głos pokierowały mnie w stronę ołtarza. Dziś mogę szczycić się ustanowieniem mnie Nadzwyczajnym Szafarzem Komunii Św.

Pięknym było jak miałem możność rozdania Komunii Świętej po raz pierwszy. Ręce stały się ciężkie, trzęsły mi się strasznie. Z przejęciem i wielką pobożnością rozdawałem Ciało Chrystusa osobom, które znam. Piękne było to jak moja córka podbiegła do mnie czekając na znak krzyża.... Wtedy mało co nie omdlałem :) Tych dni nie zapomnę do końca życia.

Jeszcze jedno. Otrzymałem od przyjaciela biały, własnoręcznie robiony różaniec, poświęcony w Fatimie. Cały czas mam go przy sobie. Praktycznie cały dzień. Gdy zasypiam zawsze mam go przy sobie. Gdy się czegoś boję zakładam go na szyję. Do czego dążę....

poniedziałek wróciłem z pracy. W drodze do domu zawsze odmawiam 10-kę różańca lub cały w intencji najbliższych i swojej. Gdy wróciłem do domu poszedłem spać. Obudziłem się, zaprowadziłem córkę do przedszkola to był wtorek. Pojechałem na działkę, później do pracy. Gdy wracałem do domu szedłem z garażu i chcąc odmówić ową 10-kę zauważyłem jego brak. Szukałem wszędzie w domu, w garażu, na działce - wszędzie tam gdzie byłem - nawet w śmietniku… (oczywiście nie przestawałem się modlić)… W czwartek poszedłem jak co dzień do garażu. Wyprowadziłem Auto, zaświeciło słońce i chcąc zamykać bramę zauważyłem blask jakby odbicie słońca w lustrze na łopacie. Przyjrzałem się bliżej, patrzę a to mój kochany biały różaniec wrócił do mnie po 3 dniach..... Przypadek? Chyba nie. Morał taki... Bóg kocha wszystkich, nawet tych, którzy powracają. A powracają silniejsi. Borys Wanecki, HR Specialist

  * * *

48 Najszczęśliwszym dniem w moim życiu był moment w którym pielęgniarka położyła mi na piersi mojego syna kilka godzin po jego narodzinach i to co wtedy poczułam jest nie do opisania mimo ze minęło 6 lat wciąż pamiętam to uczucie poruszenia serca, ogromna radość i wzruszenie. Chwała Panu! 

Kolejnym bardzo szczęśliwym dniem był dzień w którym zdałam egzamin na prawo jazdy, to był przełomowy dzień, bo nigdy w siebie nie wierzyłam. Byłam szczęśliwa że jednak udało mi sie osiągnąć swój zamierzony cel. Chwała Panu! Agnieszka parafianka 23 III 16

* * *

47 W moim życiu było zapewne kilka bardzo szczęśliwych chwil związanych z moją rodziną: narodziny moich dzieci, miłe chwile związane z przebywaniem z nimi, ale zawsze w tle pojawiały się troski dnia codziennego. Jednak to co wydarzyło się w moim życiu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy można rozpatrywać tylko jako doświadczenie łaski Bożego miłosierdzia. Po wielokrotnym błaganiu Pana Jezusa o pomoc i wskazanie właściwej drogi w życiu Pan Jezus postawił na mojej drodze kobietę, z którą wzięłam udział pierwszy raz w moim życiu w rekolekcjach "Odnowy w Duchu Świętym". Rekolekcje odbywały się w Toruniu w dniach 12-14.02.2016 r. i zorganizowane były przez Wspólnotę "Posłanie". Mimo, iż mam 41 lat pierwszy raz miałam okazję modlić się na takich rekolekcjach. Czas spędzony na uwielbianiu Jezusa Chrystusa był przepiękny, w tych dniach nic mnie nie smuciło, o niczym innym nie myślałam tylko o Panu Jezusie Chrystusie. Mogę z radością powiedzieć, iż były to najszczęśliwsze dni w moim życiu, bo Pan wezwał mnie do siebie i powiedział: "Idź za Mną", a ja Go posłuchałam. Dzięki temu każdy dzień jest teraz dla mnie szczęśliwy bo wiem, że Pan jest przy mnie w każdej chwili i wierzę, że będzie mnie prowadził i wspierał aż do śmierci. Miłość Pana Jezusa Chrystusa i Jego miłosierdzie są przeogromne i od nas zależy czy chcemy przy Nim być. Do tego jednak niezbędne jest oczyszczenie swej duszy w sakramencie pokuty i przyjęcie Pana Jezusa w Komunii św. Zachęcam wszystkich do tego w tym czasie, im szybciej wyrzekniemy się grzechu, tym łatwiej będzie zjednoczyć się z Naszym Zbawicielem. On za nasze grzechy umarł na krzyżu, kocha wszystkich i czeka na każdego z nas. Chwalmy Pana i uwielbiajmy Go.  Violetta z Parafii pw. NMP z Góry Karmel w Bydgoszczy, 21 III 16

  * * *   

46 Pierwszy - kiedy miałem szczęście się urodzić.

Drugi - 45 lat temu, kiedy moja obecna żona rzuciła mi się z radości, że mnie widzi, na szyję, ze wszystkimi tego konsekwencjami. W tym roku 41 lat od ślubu.

Trzeci - rok 1998, lipiec. Dotknięcie Boga i Maryi w Medjugorje. Wcale o tym nie wiedziałem.

Jak wróciłem, moje życie było inne. Ze świadomością grzeszności, i radością, że mimo tego Bóg mnie kocha.

Zbliżyłem się do Kościoła. Zawiść, nienawiść, te uczucia dla mnie nie istnieją. Jest pokój serca, mimo że szatan nie daje za wygraną. Ale w Bogu siła i nadzieja.

Wielkim szczęściem dla mnie są pielgrzymki do Medjugorje. To są zawsze wielkie przeżycia.

Kiedy w sercu usłyszę "dobrze że tu jesteś" w czasie Mszy św. lub Adoracji, łzy szczęścia spływają po mojej twarzy.

Szczęściem ustawicznym jest spotykanie wielu dobrych ludzi, których Bóg stawia na drodze mojego życia.

A który z tych dni najszczęśliwszy? Myślę, że jednak dzień ślubu, w którym otrzymałem największy dar od Boga moją żonę. Bóg wiedział co robi, w niej obdarzył mnie swoją miłością, przez nią podtrzymuje w wierze. Heniu z Chodzieży, 18 III 16

* * *

45 Dla mnie największym szczęściem było gdy podczas Powstania Warszawskiego wstąpiłem do partyzantki.

 * * *

44 W sierpniu 2012 r. zadzwoniono do mnie ze szpitala, czy nie chcę zaopiekować się dwutygodniową, porzucona dziewczynką, która nie miała połowy mózgu i miała być „jak roślinka”. Przywieźliśmy ją do domu – dostaliśmy przywilej bycia jej rodziną i nadania jej imienia. Stałą się najmłodszą z rodzeństwa; wszędzie ją ze sobą zabieraliśmy.

Przeżyliśmy wielką stratę, gdy 50 dni później, wtulona w moje ramiona zmarła.

Po pewnym czasie zaczęliśmy myśleć o przyjęciu kolejnego dziecka. I tak pojawił się 4-miesięczny chłopczyk z uszkodzonym mózgiem. Oddycha przez rurkę – jest  częścią naszej rodziny i uczestniczy we wszystkich wydarzeniach.

To wielki dar – być częścią życia tych dzieci, mieć zdolność ulżyć ich cierpieniom, kochać je, nawet jeśli w zamian nie mogą dać nawet uśmiechu. Zob. PK 11/16, s. 52

* * *

43 Powrót do Ojczyzny w 1946 r. po 6 latach katorgi w Syberii. – Mirosław z Bydgoszczy, 15 III 16

Wiele osób po latach jest w stanie ocenić swój pobyt na „nieludzkiej ziemi” jako pozytywny: „Tam zrozumieliśmy wartość człowieczeństwa, odkryliśmy tajemnicę współżycia z ludźmi i poznaliśmy co znaczy skarb wolności”. Wśród wspomnień negatywnych dominują takie jak: przenikliwe zimno, szron na ścianach, głód, robactwo, życie poniżej godności, ciężka praca, choroby, nędza. Ale, jak deklaruje większość, a takich jest prawie 90%, najczęściej wspominają śmieszne sytuacje, piękno przyrody, przezroczystą wodę w rzekach, uczciwość, szczerość i otwartość tubylców.

Denerwuje nas narzekanie osób, które właściwie nigdy nie pracowały ciężko, a wydaje im się, że dzieje im się krzywda.

* * *

42 Moje świadectwo na pewno Was zaskoczy. Najszczęśliwszy dzień przeżyłem leżąc w szpitalu na onkologii, kiedy odwiedzała mnie moja kochana żona i kochane dzieci. Mimo ciężkiej choroby, jestem szczęśliwy. Współczułem tym, których nikt nie odwiedzał. To trzeba przeżyć. Dopiero tu w szpitalu sobie uświadomiłem, jaką mam wspaniałą Żonę.. Ciesz się, że masz się do kogo się uśmiechnąć. A może to będzie ostatni uśmiech… Gabryś z Warszawy, 12 III 16.

* * *

41 Najszczęśliwszy dzień był wtedy, gdy będąc wdową wyszłam za mąż za brata mego męża. Jeden i drugi byli wspaniałymi, uczciwymi i porządnymi ludźmi; choć ten drugi trochę „hulajowaty”. Pięknie tańczył, lubił się bawić. Choć jestem już samotna, po udarze i mam 80 lat, uważam, że najlepszy wiek to ten, który się ma. Nie chciałabym być ani młodsza, ani starsza. Mirosława z Bydgoszczy, 11 III 16

* * *

40 Najszczęśliwszy dzień w moim życiu, nie da się sprowadzić do jednego dnia.

Tych dni w moim życiu było wiele, choć smutnych też nie brakowało. Myślę jednak, że narodziny moich synów były jednymi z najważniejszych.

Wcześniej jednak były sukcesy naukowe (zdanie egzaminu do liceum, matura, studia i ich ukończenie), sukcesy zawodowe, osiągnięcia moich chłopców, które napawają mnie dumą (np. w zeszłym miesiącu Michał został mianowany dyrektorem w Urzędzie Miasta) (....) Jednym z najszczęśliwszych dni, była wycieczka do Rzymu i Watykanu (pierwsza za życia naszego Jana Pawła II, później możliwość modlitwy i kontemplacji przy Jego grobie). Byłam też w wielu innych zakątkach świata, pięknych ze względów krajobrazowych, kulturowych, wyznaniowych.

Bogu dziękuję za zdrowie i cieszę się z każdego przeżytego dnia. Proszę też o to, żeby nigdy w życiu nie wyrządzić nikomu krzywdy, przykrości.

Kocham ludzi i też pragnę być kochana. dr Maria Łakomska z Poznania, 7 III 16

* * *

39 Najszczęśliwszych dni w moim życiu było kilka: dzień bierzmowania, kiedy naprawdę świadomie przyjmowałam łaski Ducha Świętego, dzień kiedy na Połoninie Caryńskiej piłam herbatę przy zachodzie słońca i mogłam kontemplować piękno stworzonego świata, dzień mojej generalnej spowiedzi i nawrócenia, dzień złożenia pierwszej profesji zakonnej. Chwała Panu za te piękne dni i za te, które jeszcze przede mną :) s.Filipa SSpS z Bydgoszczy, 6 III 16

* * *

38 Pierwszym najszczęśliwszym dniem była I Komunia św. - 30.V.1976 r. Pamiętam, że wtedy ogarnęło mnie przeogromne szczęście; uroczystość, prezenty, nawet przykre zdarzenia... nie były wstanie przebić tej radości z przyjęcia Pana Jezusa do mego serca. Minęło 39 lat, a to wydarzenie wywarło niezatarte znamię w mojej duszy.

Szczęściem dla mnie było karmienie piersią trzeciej córki, ponieważ miałam przeszkody, żeby karmić pierwszą i drugą córkę. Wielką radość odczułam w momencie narodzin mego wnuka Remka. Poczułam moc modlitwy Wspólnoty Odnowy w Duchu Św., która modliła się o szczęśliwy poród. Pojawiły się komplikacje - był owinięty pępowiną i mógł się udusić. Mój wnuk wniósł tyle radości do naszego domu po prostu go ożywił.

Kolejnym szczęśliwym dniem była Adoracja Najświętszego Sakramentu przeżyta w Medjugorje. Po raz pierwszy w życiu tak przeżyłam adorację; radość ogromna, przeżycie niesamowite: pod gołym niebem, ludzi tysiące, a każdy skupiony; tak działa charyzma tego miejsca. Klęczałam przez całą godzinę i odczuwałam bliskość Pana Jezusa.

Spotkanie z Boschaborą w Pile na stadionie było niezapomnianą ucztą duchową, chociaż trwało kilka godzin czas się nie dłużył. Podczas Adoracji Pana Jezusa na rekolekcjach Odnowy w Duchu Świętym w Górce Klasztornej miało miejsce niezwykłe zdarzenie. W trakcie tej adoracji nie chciałam bombardować Pana Jezusa tym czego pragnę, tylko wytężyłam się po to, aby móc usłyszeć to co Pan Jezus chce mi powiedzieć. Efektem była radość z usłyszanych w mojej duszy słów: ''Kto idzie za mną choćby i umarł żyć będzie''.

Innym szczęśliwym dniem było doświadczenie Boga podczas spotkania Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w Górce Klasztornej. To co odczułam podczas tego spotkania aż mnie zatkało. Nie spodziewałam się, że w tej Wspólnocie jest tak rozwinięta modlitwa. W pewnej chwili poczułam drżenie po całym ciele i euforię, że uczestniczę w tym spotkaniu. Chwała Panu! Basia Padewska z Zelgniewa, 5.III.16 r.

* * *

37 Kiedy znalazłam stronę o nazwie: mój najszczęśliwszy dzień i czytając wypowiedzi innych, zastanawiałam się, a co ja mogę napisać. I wyszło na to, że mój najszczęśliwszy dzień jeszcze nie nadszedł. Chyba jeszcze przyjdzie.

Zastanawiałam się dość długo. Aż przyszła myśl że to, że żyjąc na tym świecie już tyle lat to przecież szczęście.

A inne Łaski??? A to, że zwiedziłam tyle pięknych i świętych miejsc na świecie (w tym dwa razy Ziemia Święta)? A to, że na tych pielgrzymkach spotkałam wielu wspaniałych i świętych ludzi (m.in. Pani Doktor Wanda Błeńska)? A wszystkie spotkania ze Świętym Janem Pawłem II? Choć nigdy nie bezpośrednie, to zawsze był tuż, a serce drżało ze szczęścia. A przebyte na własnych nogach setki kilometrów w czterech pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę? I choć już sama pielgrzymka była szczęściem, to były jeszcze w niej chwile szczęśliwsze. Wymienię dwie. Gdy wyruszałam na którąś z pielgrzymek, mój tata był bardzo chory. Zawarliśmy z Księdzem Proboszczem umowę, że w razie konieczności znając trasę pielgrzymki, znajdzie mnie i powiadomi o zaistniałej sytuacji. I pewnego dnia gdy przybyliśmy utrudzeni na kolejny nocleg, poczta pielgrzymkowa dostarczyła mi list od Księdza Proboszcza. Według umowy powinien wzywać mnie do domu. Moja pielgrzymkowa Siostra Ela od razu zaczęła beczeć. Po otwarciu listu okazało się, że były to serdeczne pozdrowienia wraz z zapewnieniem o gorącej modlitwie za naszą grupę od całej parafii. A do dlatego, że ta pielgrzymka była bardzo trudna ze względu na panujące upały. Oj to było szczęście. A Druga taka chwila szczęśliwa, to była niespodzianka którą zgotowali nam nasi bliscy, którzy w tajemnicy przed nami przybyli aby witać nas wchodzących po dwunastu dniach pieszej wędrówki na Jasną Górę. Jakież było moje zdziwienie i jaka wielka radość, gdy niczego nie spodziewając się zobaczyłam w tłumie witających pełno roześmianych i z oczyma pełnymi łez ze szczęścia naszych bliskich. Wśród nich wiódł prym mój kilkuletni siostrzeniec Marcin. I to znowu było wielkie szczęście.

A potem ile było szczęśliwych chwil w czasie osiemnastoletniej działalności Ogniska Misyjnego. Każdy aktywny udział w dziewięciu Ogólnopolskich Kongresach Misyjnych, osiemnastokrotne kolędowanie jako Kolędnicy Misyjni, Niedziele Misyjne, Spotkania Opłatkowe, Dzień Chorych, jasełka misyjne i wiele, wiele innych. Czy to nie szczęście mogąc zobaczyć w oczach wielu ludzi odwiedzanych z kolędą, nawiedzanych chorych, obdarowanych różnymi zebranymi darami, a szczególnie w oczach wielu dziesiątek dzieci które to wszystko przygotowywały - łzy wielkiej radości i wielkiego szczęścia???

A dziś gdy odwiedzam swego byłego Księdza Proboszcza i widzę Jego radość z tego spotkania – czy to nie szczęście??? Halina ze Śmiłowa, 4 III 16

 

* * *

36 Mam dużo szczęśliwych dni. Między innymi moja pierwsza Komunia św. w czasie wojny. Brakowało wszystkiego, ale byłam szczęśliwa.

    A taki szczególny dzień  szczęśliwy wydarzył się w Jeziorkach. Był to dzień nawrócenia mojej sąsiadki pani Heleny Zielińskiej która przez 28 lat była świadkiem Jehowy. Miała wtedy ponad 70 lat i leżała na łożu śmierci. Ja byłam świadkiem jej przemiany i bardzo to przeżyłam. Najpierw pani złożyła przysięgę i wyznanie wiary Kościoła katolickiego. Chwila ta była bardzo wzruszająca, aż przechodziły mnie dreszcze. Drugim świadkiem tego wydarzenia była pani Jadwiga Kubiak, która podarowała nowo nawróconej różaniec, a ja podarowałam jej cudowny medalik. Po dwóch tygodniach pani Helena zmarła.

Oczywiście świadkowie Jehowy odgrażali się nam zapowiadając, że spotka nas wielki kataklizm. Ale nic takiego się nie stało. Byłam bardzo szczęśliwa.

    Innym bardzo szczęśliwym dniem było nawrócenie pana Kropidłowskiego, który całe życie do kościoła nie chodził i przed śmiercią poprosił właśnie mnie o sprowadzenie do niego kapłana. Pojednał się z Bogiem przyjmując sakramenty święte. Po dwóch godzinach zmarł.  Maria Łeżanka że Śmiłowa, 3 III 16

* * *

35 Moim najszczęśliwszym dniem jako dziecko - była moja pierwsza  Komunia święta.  W okresie przed  Komunią moja Mama bardzo ciężko zachorowała. Choroba bardzo ją wycieńczyła. Pewnego dnia przyszedł ją odwiedzić sąsiad i widząc Mamę  wyraził swą opinię: "O Marysia, ty do Pierwszej Komunii  swojej córki nie dożyjesz"!

Ja w tym momencie myłam podłogę i słysząc słowa sąsiada bardzo się rozpłakałam. Natychmiast  też   zaczęłam gorącą dyskusję z Panem Bogiem  -  Panie Boże, Ty wszystko masz! Do Ciebie należy cały świat! Po Ci jeszcze moja Mama!  Nie zabieraj mi jej!  -   I stało się. Moja Mama wyzdrowiała i w czasie mojej Pierwszej Komunii Świętej była przy mnie w kościele. Byłam najszczęśliwsza na świecie.  Byłam razem z Panem Jezusem i moją ukochaną Mamą. A Mama żyła jeszcze bardzo długo i doczekała sędziwych lat.  Ruth Barteczka ze Śmiłowa, 3 III 16

  * * *

34 Każdy dzień  naszego życia jest darem Boga dla nas. Jest cudem samym w sobie. Nie zawsze to czujemy, nie zawsze rozumiemy... Ale szczęście i radość dają nam dni w których dane jest nam odczuć Boża obecność, Boża miłość i dobroć. ... Kroczę ufnie ściskając dłoń Maryi i prosząc Ją, aby miała mnie w swojej matczynej opiece i aby zawsze nieustannie prosiła Boga o miłosierdzie dla mnie grzesznej, słabej, i abym zawsze miała w sercu Jej Syna a wtedy wszystko będzie radością.... Sylwia Kordalska z Anglii, 3 III 16

* * *

33 Najszczęśliwszy mój dzień, to urodzenie mojego pierwszego dziecka - córki Ani. Choć było bardzo ciężko i poród był trudny, to gdy urodziłam w Niedzielę Palmową i ją zobaczyłam   to  SZCZĘŚCIE  NAD  SZCZĘŚCIE  wypełniło moje serce. Maria Żołędziowska ze Śmiłowa. 3 III 16

 * * *

32 W moim pracowitym życiu ponad pięćdziesiąt lat byłem w kościele organistą. Grałem od młodych lat na akordeonie a potem na saksofonie i organach. Zawsze grałem na chwałę Bożą. I to jest szczęście, że mogłem wykorzystać swój muzyczny talent i służyć w ten sposób Panu Bogu. Paweł Przybył ze Śmiłowa, 3 III 16

 * * *

31 Mój najszczęśliwszy dzień w życiu, to  urodzenie mojej córki w Walentynki. Jadzia Wychylewska z Zelgniewa, 3 III 16

*  *  *

30 Najszczęśliwszy dzień?  Myślę, że było ich  wiele. Ale na pewno takim dniem był dzień moich urodzin. Chociaż go nie pamiętam, to dzięki niemu poznałem wspaniałych Rodziców, żonę z którą mam wspaniałe dzieci. I za to muszę Bogu dziękować. Myślę, że takich dni szczęśliwych jest przede mną jeszcze sporo. Stan. z Wysokiej, 3 III 16

* * *

29 Korzystając z okazji, że mogę na portalu Ks. Jerzego napisać o najszczęśliwszym dniu swego życia, i przeżywając kolejną rocznicę śmierci mego Ojca Edmunda, który jako szewc przepracował 65 lat i jeden dzień, chciałbym napisać, że chyba najszczęśliwszym dniem mojego życia, po dniu moich urodzin, był dzień moich świeceń kapłańskich. I z tego dnia przypomina mi się taki epizod, który bardzo przeżyłem i nadal przeżywam.

Byliśmy po tygodniowych rekolekcjach zamkniętych, w których ojciec Rekolekcjonista przez sześć dni mówił nam, że jesteśmy niegodni, by przyjąć wielką łaskę kapłaństwa. Dopiero w ostatnim dniu rekolekcji mówił o tym, że z miłosierdzia Bożego Chrystus ustanowił sakrament kapłaństwa dla ludzi, a nie np. dla aniołów. Idąc do gnieźnieńskiej katedry, rozmyślając, na kanwie nauk rekolekcyjnych o wielkości kapłaństwa, zobaczyłem mego Ojca - idącego w moim kierunku. Za mną do katedry szedł rektor seminarium Ks. prałat Józef Pacyna. Ks. Rektor, widząc, że Ojciec chce ze mną rozmawiać, wyprzedził mnie, i stanął przed Ojcem, mówiąc, że teraz nie można ze mną rozmawiać. Dopiero można to uczynić po świeceniach. Mój Ojciec z szacunkiem do Ks. Rektora, ale i z wielką godnością odpowiedział: „To jest mój syn i do niego mogę mówić kiedy chcę i co chcę”. I wyminąwszy Ks. Rektora podszedł do mnie i powiedział: „Synek, albo będziesz takim księdzem jak ja szewcem, albo daj sobie spokój. Stołek szewski jeszcze na ciebie czeka”. Ks. Rektor słyszał te słowa; doszedł do Ojca, i powiedział, (w sobie charakterystyczny sposób, ruszając prawą ręką): „Takie słowa to nawet należałoby powiedzieć”.

Po święceniach Ks. Rektor wiele razy pytał się o Ojca i kazał Go pozdrawiać. Prymicje były wyprawiane, z braku miejsca, w szewskim warsztacie mego Ojca. Po prymicjach, gdy znowu Ojciec wszystkie szewskie meble ustawiał na swoim miejscu, nie było już szewskiego zydla, przeznaczonego dla mnie.

Po ponad 50-ciu latach kapłaństwa, robiąc z niego rozliczenie, z pokorą, i myślę, zgodnie z prawdą, mogę stwierdzić: mój Ojciec jako szewc był artystą. To była powszechna opinia o moim Ojcu. Nie jestem artystą jako kapłan. Ale chyba jestem uczciwym rzemieślnikiem. I tak będę trzymał, jeżeli starość, która potrafi być fikuśna coś mi we łbie nie poprzewraca. A słów Ojca nigdy nie zapomnę. Chcę kiedyś Ojcu, bez wstydu spojrzeć uczciwie w twarz. - ks. Grzegorz Radzisz z Domu im. św. Jana Pawła II w Bydgoszczy

* * *

 28 Było ich naprawdę wiele. Najwcześniejszym była Pierwsza Komunia św., ta “wczesna”, gdy miałam 6 lat. Z wielką radością od samego rana śpiewałam “Pan Jezus już się zbliża” i rzeczywiście było to dla mnie szczęście niepojęte. Potem następne sakramenty św., jak ślub, chrzty dzieci, wnucząt... i miłość i serdeczny uśmiech. Anna Janek z Poznania

* * *

27 Najpiękniejszy: dzień Komunii; poza dniem ślubu, była moja spowiedź generalna, po której skakałem z radości. Robert z Anglii, 1 III 16

* * *

26. Podczas pielgrzymki do Rzymu w 1984 r., w Castel Gandolfo ucałowałam dłoń Jana Pawła II. Było to uczucie nie do opisania, choć trwało sekundę. – Ewa Tokarczyk z Bydgoszczy. 29 II 16 r. 

* * *

 25. Najpiękniejszym dniem był dzień Matki Bożej Szkaplerznej 16 lipca 2001 r., gdy wstąpiłam do zgromadzenia Sióstr Służebnicy Prawdy Bożej, Katechistka Rodzin/ (Satyaseva Catecheist sistres of the Families). Początkowo rodzice nie byli przychylni. Po ślubach jednak zaakceptowała mnie cała rodzina. Bardzo odpowiada mi charyzmat naszego zgromadzenia. – S. Elżbieta z Bydgoszczy, 29 II 16.

* * *

 24. To był dzień pierwszych ślubów zakonnych. Do tego wspaniałego dnia chętnie wracam w moich wspomnieniach. W zakonie jestem szczęśliwa, lubię pracować wśród biednych ludzi. Obecnie darzę wielkim szacunkiem starszych kapłanów, wśród których pracuje - s. Gracja j. w.  29 II 16

* * *

 23. Najszczęśliwszy dzień w moim życiu: gdy moi rodzice pozwolili mi wstąpić do zakonu. Udzielili mi /szczególnie Ojciec/ błogosławieństwa na drogę mego powołania. Teraz wiem, że jestem na swoim miejscu. - s.Vinaya j. w.

* * *

22. Najszczęśliwszy dzień przeżywałem podczas choroby mego ojca, z którym nie zawsze… Teraz mogłem mego ojca obmywać i trzymać go za rękę i doczekać się chwili, gdy pojednał się z Bogiem – świadectwo dane z Domowego Kościoła 28 II 16 w kościele NMP z Góry Karmel w Bydgoszczy.

 * * *

21. Dzień, w którym pierwszy raz spotkałem swą narzeczoną Ewę. Pamiętam jak serce radośniej mi zabiło. - Marek Przywarty z Bydgoszczy, 21 II 16

 

* * *

 20. Gdy narzeczony Marek mi się oświadczył. Tej chwili nigdy nie zapomnę. - Ewa z Bydgoszczy, 21 II 16

 * * *

19. „Tak czekałam na tę chwilę, której nigdy nie zapomnę. Uroczysty dzień Komunii jest największą mą radością. Jezus żywy w moim sercu. Dziś objawił miłość swą”.  To było 25 lat temu Sylwia ze Śmiłowa, 20 II 16

 

18. Poza dniem I Komunii św. - 4 VI 1950 r. – dzień święceń kapłańskich, kiedy to 6 VI 1964 r. – już jako kapłan – neoprezbiter, ubrani w ornaty, w blaskach słońca, odprowadzaliśmy Prymasa Tysiąclecia, Stefana Wyszyńskiego do Jego rezydencji.

Niezapomnianym wspomnieniem są również uroczyste Nabożeństwa Szkaplerzne w Śmiłowskiej parafii, na które przybywali czciciele Matki Bożej Szkaplerznej z okolicznych parafii, a nawet z sąsiednich diecezji, jak z Piły czy Chodzieży.

Dodam jeszcze dzień, w którym „niebo otworzyło się nad Śmiłowem” - św. Tereska, która w relikwiarzu stulecia, odwiedzając katedry i większe sanktuaria w Polsce, 14  VIII 2005 r. przybyła do Śmiłowskiej parafii – xjp, 20 II 16

 

 

17. Autorytety medyczne orzekły, że nie będę mogła już mieć dzieci. A jednak Pan sprawił, że nadszedł ten najwspanialszy dzień, gdy poczułam, że jestem matką. 20 II 16

 

16. Wykryto u mnie raka. Radość nie do opisania – badania wykazały, że jestem zdrowa. Oczywiście dzięki modlitwom rodziny i przyjaciół. 20 II 16

 

15. Gdy dowiedziałem się, że ja jestem ojcem. A potem gdy mój synek wyciągnął do mnie rączki, no i gdy usłyszałem pierwszy raz: „tata”.

 

14.  Najpiękniejszy dzień to dzień obłóczyn, gdy ubrano mnie w zakonny habit. 21 II 16

 

13. Gdy składałam Panu Bogu śluby zakonne, 21 II 16

 

12. Gdy jako nadzwyczajny szafarz Eucharystii pierwszy raz z drżącymi z przejęcia rękoma rozdawałem Komunię św.

 

11. Nawrócenie syna. Bóg mnie wysłuchał. Teraz mogę z nim rozmawiać na tematy religijne. Jest nawet zaangażowany w ŚDM - Władysław z Bydgoszczy, 20 II 16

 

10. Gdy odprawiłam spowiedź generalną z całego życia i usłyszałam: „Pan odpuścił ci grzechy. Idź w pokoju”, 20 II 16

 

9. Chrzest mego syna, który nie miał żyć, 20 II 16

 

8. Adoracja Najświętszego sakramentu w Medjugorje. Przez godzinę trwałam na kolanach na placu przed wystawionym Panem Jezusem w ogromnej monstrancji na polowym ołtarzu. Na placu mogło być pięć tysięcy wiernych z różnych zakątków świata. Było ciemno. Promień światła padał na monstrancję. Krótkie śpiewane akty uwielbienia w różnych językach, przy akompaniamencie skrzypek i gitary przerywane dłuższymi chwilami milczenia. Absolutna cisza; gdzieś w oddali można usłyszeć włączającą się do modlitwy cykadę lub szczekającego psa. Tego nie da się opisać. To trzeba przeżyć.

Tak, w Medjugorje Matka Boża prowadzi do Jezusa - Sylwia ze Śmiłowa, 20 II 16

 

7. Największym szczęściem w moim życiu jest śpiewanie psalmu podczas Mszy św. Na chwałę Bogu mogę śpiewać cały dzień. Dziś leżę w szpitalu. Już uzgodniłam z Ks. Kapelanem, ze będę śpiewać w kaplicy. Dziwię się, że niektórzy obdarzeni głosem, nie wykorzystują go na chwałę Bożą – Teresa Bogucka – Piła, 21 II 16

 

6. Najszczęśliwszy dzień mego życia – gdy dowiedziałem się, że będę miał brata, 21 II 16

 

5. Wyjazd do Ziemi Świętej, która jest przecież piątą ewangelią. Dwa tygodnie mogłam chodzić po tej ziemi po której chodził Pana Jezus. Pogłębiłam tam swą wiarę. W Kanie Gal. czytałam nawet słowo Boże – Barbara Kuklińska z Mogilna, 27 II 16

4. I Komunia św. Ta cała atmosfera przygotowawcza przed przyjęciem do swego serca Pana Jezusa. Nie chodzi tu o prezenty. Jako prezent dostałam tylko duży pąk kwiatów – Elżbieta z Witkowa, 27 II 16

3. Najszczęśliwsza na świecie byłam gdy rodziłam swe dzieci – Kazimiera Kozłowska z Gniezna, 27 II 16

2. Nie było szczęśliwszego dnia, jak po 40 latach życia w cywilnym małżeństwie zawarłam sakramentalny związek małżeński. Mąż był wojskowym. – Józefa z Brzozy, 27 II 16

1. Jak mój obojętny religijnie mąż pojechał ze mną do Górki Kl. na rekolekcje; nabrał tam wiary, jeździł na rekolekcje nawet do Krościenka i wstąpił do wspólnoty Domowego Kościoła – Halina Rutkowska z Bydgoszczy, 27 II 16

 

WARTO ZOBACZYĆ: WIDEOBLOG KS. PRAŁATA DRA ROMANA KNEBLEWSKIEGO

    

Aktualizacja strony: 11 kwietnia 2021 13:58